niedziela, 30 maja 2010

Anegdotka powodziowa

Ostatnio długi czas szukałem pomysłu, znalazłem go dopiero w okolicach Sandomierza i jak się okazało spadł z nieba. Podsłuchałem taką historię Powódź, ludzie wynoszą swój przemoczony dobytek na śmietnik. W okolicy warkot pomp odprowadzających wodę z podwórek. Dwóch strażaków siedzi przy swoim wozie i popija wodę. Nagle przychodzi mieszkaniec wioski, około 70-tki, przysiada się i mówi: 20 kaczków miałem! Zabrało! Świnie miałem! Utopiły się! Kartofle zasadzone! Błoto zostało! Nic nie ma! Żyto posiane było! Ani śladu! Wszystko zabrało! Nawet drwa na zimę już uczyniłem! Popłynęło! Opowiada tak dłuższą chwilę, wreszcie skończył, strażak zakłopotany nie wie co powiedzieć, jak pocieszyć? Wreszcie odzywa się najserdeczniej jak tylko potrafi: Może wody?
I jaki morał z opowieści tej płynie? Ano taki: "jakżeś dobry strażak, to chujowy psycholog!"

Bobiszcz