środa, 26 sierpnia 2009

Niechciany GOŚĆ

Budzisz się rano, pikawa nabija rytm, nieco szybszy niż zazwyczaj. Równo z serduchem bije głowa. Coś w środku zawzięcie raz po razie uderza w czoło. Bierzesz do ręki swój telefon. Dwie odebrane rozmowy, Trzy wychodzące, kilka smsów... Kto się z tego wytlumaczy? Lewa noga, ciężkim krokiem wstaje z łóżka. W łazience, głowa pod kran, uwierz mi - nic milszego nie przytrafi Ci się dzisiaj. Nie jesz nic, bo się nie da. Mleko wyjęte z lodówki - dzień wyjęty z życia. Słońce świeci za głośno, księżyc huczy po drugiej stronie. Jest okropnie, wracasz do domu i siadasz przed monitorem, piszesz jakieś brednie. Zastanawiasz się, ile osób to przeczyta. Kac morderca - bezlitosny zabójca, eksterminator umysłów. Niechciany, aczkolwiek zapowiedziany GOŚĆ. Karmisz go różnymi napojami, żeby jak najszybciej sobie poszedł. Znajdujesz piwo w lodówce... Częstujesz gościa.
Ach po piwku z każdym, nawet najbardziej niechcianym gościem da się wytrzymać!

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

A właściwie...

Od dziś, w miarę moich możliwości, chęci, zapału, czasu i ochoty w rubryczce obok będę prezentował dowcip dnia. Każdy kto mnie zna, myśli w tej chwili... "ta k***a na pewno codziennie będzie nowy". Oczywiście, że nie... bo i po co?

Z braku weny - dowcip!

Przychodzi jasiu z pierwszego stosunku w jego życiu
- Tata sie pyta: No i jak, jak było?
- Jasiu: Super, super
- Tata: Ciesze się, to kiedy idziesz na nastepny?
- A nie wiem, nie wiem jeszcze mnie dupa boli wiec predko nie
pójdę

środa, 12 sierpnia 2009

Do odważnych świat należy!


















Do odważnych świat należy! Oczywiście kazdy może pójść na robotykę, czy inne mechatroniki... tylko po co?! Po takich kierunkach jest praca ot tak! A gdzie troche ryzyka w życiu?! Gdzie nutka niepewności?! Pfff!

Zdrapka i nieszczęść ciąg dalszy

- Może słonika?

- Po cholerę?

- pan nie wiesz? Na szczęście!

Nie sądze! Słonie ani żadne inne stworzenia nie przynoszą szczęścia, ani pecha*. Tym razem mam na to twarde dowody! Nie cały miesiąc temu, odwiedziłem miasto Kraków. Wycieczka była na tyle służbowa, że wymuszono na mnie, abym zrobił sobie zdjęcie. Na nieszczęście był poranek, a że wycieczka była też na tyle rekreacyjna, to towarzyszył mi poranny ból Glowy, pomieszany tu i ówdzie, z nieznośną suchotą w górnych partiach układu oddechowego. Było jak było, może kiedyś zdobędę sie na to, aby pokazać to zdjęcie w tym miejscu. Może dopiero wtedy niektórzy z Was zrozumieją, co mi dolegało tego ranka. Wracając od fotografa, który zrobił mi moje nowe ulubione zdjęcie, na którego widok ludzie chowaliby nie tylko dzieci, ale kury i całą inna trzodę, spotkałem kolekturę Lotto. Mam dziś pecha - stwierdziłem, a za raz potem, jako autor tekstu o bzdurnych przesądach, jakoby dla udowodnienia wszedłem i kupiłem kupon.

Lotek, bo tak się nazywał, był zwykłą zdrapką z dwoma polami do odsłonięcia, kosztował mnie złotówkę, w zamian oferował mi wygrane, od złotówki, do 50 000. Pomyślałem sobie dlaczego miałbym nie wygrać 50 000?! Ciekawe jakie to prawdopodobieństwo? A zaraz potem, jako autor jednych z najbardziej niedorzecznych prac na lekcjach matematyki, jakoby dla udowodnienia, przestałem nad tym myśleć. Popatrzyłem na sprawę z innej strony. Dlaczego miałbym nie być najlepszy, jedyny?! Przecież już raz, na samym początku mojego życia, byłem tym najlepszym! Najlepszym spośród kilkuset milionów jedynym, któremu się udało! Ale… nie tylko mi… każdemu z nas… cholera… Po co być najlepszym, kiedy każdy kogo spotkasz też nim jest? Każdy z nas już raz wygrał swój milion! To nic, ja wygram drugi raz, na pewno mi się uda, dlaczego nie?!

Tak więc jestem jednym z kilkudziesięciu tysięcy potencjalnych wygranych, właścicieli pół miliarda starych złotych… Jadąc windą, zobaczyłem mały druczek pod zdrapką. „2 słonie – podwójna wygrana”. Jasny gwint! Mogę być dwa razy bogatszy niż już prawie jestem!

Zdrapałem pierwszą zdrapkę, moim oczom ukazało się stadko zwierząt, całkiem niemałe. Był tam żółw, żyrafa, parę innych zwierząt i? Dwa słonie. Wygrałem już 2 polskie złote… jestem bogaty. Przyszła pora, aby zobaczyć jak obrzydliwie będę dziś bogaty. Wahałem się z tym jednak. To nie było proste! Spodobała mi się moja zdrapka w tej postaci. Winda dojechała już na górę, już miałem drapać, ale… NIE! A jak zdrapię moje 100 000 PLN, ktoś to zauważy i mnie napadnie?! Zrobię to w bezpiecznym miejscu. Najbezpieczniejszym.

Siedząc na sedesie zacząłem powoli drapać drugie pole… Napięcie rosło, drapałem od prawej strony… zobaczyłem „zł”, już przygotowywałem się na liczenie zer, a tu nagle zamiast brzuszka od „0”, poprzeczka od „4”. Jasna cholera…

Cóż! I tak jestem bogatszy o 3 złote!

Po południu przechodziłem znów obok kolektury. Wszedłem więc odebrać moje pieniądze. – dzień dobry panu! Wygrałem 4 złote! – Gratuluję! Kupony, czy gotówka?

Zamarłem… Odpowiedziałem mu – to dwa kupony i… reszta gotówką! Tak się stało… Wyszedłem i tym razem z zimna krwią zacząłem drapać, teraz od lewej strony. Bez owijania w bawełnę raz ciach i po bólu 500 zł… gdyby komuś z Was przytrafiło się coś takiego w drodze na imprezę zachowywalibyście się tak jak ja! Wszedłem natychmiast do kolektury ustawiłem się do zdjęcia podczas odbierania nagrody, zażartowałem sobie – teraz pan powie, że mój kupon przeterminowany czy cos hoho…

- Nie ma słonia - Jak to?! Atmosfera w małym, żółtym domku zmieniła się o 180 stopni, teraz to pan żartował ze mnie, a nie ja z niego… to on miał w kasie dużo pieniędzy, a nie ja… co prawda to nie jego, ale on je miał! – Wie pan co? Miała być świetna impreza, a pan wszystko zepsuł… powiedziałem wychodząc…

Pamiętajcie. Jeżeli już jakieś zwierzę może przynieść pecha to nie jest to czarny kot ani nic innego, to słoń! Koniecznie z trąba do góry! Te stworzenia należą do najbardziej bestialskich, bezdusznych istot jakie widnieją na zdrapkach! Weźcie do siebie to co powiedziałem. Wybaczcie, że nie ma konkretnej puenty, ale nic oprócz „nie kupuj słonia” nie przychodzi mi do głowy, dzięki cześć.

* odsyłam do wpisu niżej.