niedziela, 19 grudnia 2010

Facebookowa tabelka

Przed chwilą, po walce z krzakami, które mają czelność nazywać się KODEM, umieściłem z boku bloga, facebookową tabelkę. Taka niespodzianka na koniec roku (oprócz życzeń). Hop!

O karpiu

Święta za pasem, a ja w proszku.

Trzeba kupić Karpia, a z Karpiem może być kłopot. To przez powódź! Podobno Karp ma podrożeć bez mała o 100%. Rybka lubi pływać – każdy głupi wie. Każde dziecko wie. Wie też każde głupie dziecko. Ale, gdy wody za dużo tak jak w naszym kraju nad Wisłą w czerwcu (i tutaj wyrażenie „Kraj nad Wisłą” pasuje jak żadne inne), to rybkom też źle. Nawet jeśli nie odpłyną i nie znajdą się na dosłownym w tym przypadku - bruku, to okazuje się, że ilość wody w czerwcu szła w parze z - co tu dużo ukrywać - diametralnym pogorszeniem jej jakości, a rybki tego nie lubią.

Karp nie zając, a ucieka.

Rybek, które odpłynęły w dal i tych, które w brudnej wodzie powiedziały stanowcze: „tak nie można żyć” i zdechły, było w niektórych hodowlach nawet 40% (dane oczywiście wyssane z palca). Toteż teraz Karp, którego jest mniej, będzie się cenił. Czy możliwe jest, że czekają nas święta z chińską Pangą zamiast polskiego Karpia, który i tak pewnie sprowadzany był z Chin?

Do lasu po choinkę.

Stawianie w domu plastikowej choinki, to taka sama sytuacja, jak Panga zamiast Karpia. Plastikowa choinka nie upaćka Cię żywicą, a ość z Pangi nie stanie Ci w gardle, z tą małą różnicą, że ości z Pangi wyjęli Chińczycy, a plastikowa choinka żywicy nie ma odkąd istnieje. Dlatego po choinkę trzeba iść do lasu. Ukraść? Polecam, aby kraść choinki przed spowiedzią świąteczną. Ksiądz wybaczy, bo sam musi ukraść. Nie będzie chyba hipokrytą, a z Chin nie sprowadzi, bo w Chinach dominuje Buddyzm. A to tak jakby fabryki Pepsi kupowały cukier od Coca-Coli.

Dom ustroić.

Tu dopiero zaczyna się zabawa. Co roku Polacy prześcigają się z sąsiadami, kto lepiej „przywatuje” dom, balkon i dach. Kiedy krawędzie, na których można powiesić jakąś żarówkę się kończą, wtedy do gry wchodzą krasnale ogrodowe, specjalnie na święta okraszone czerwonym szprajem, renifery, to jest, jelenie z Castoramy za 18.79, z czerwoną żarówką zamiast nosa, z Leroy merlin za 4.99 – wszystko ze świątecznej promocji. Co bogatsi, lub sprytniejsi mogą pozwolić sobie na sanie do renifera z OBI za 15.99, lub z wygiętej rurki - całkowicie za darmo.

Kartki wysłać.

Przy tej sztuce, ładne ustrojenie choinki, przyprawienie barszczu i zrobienie kutii, tak żeby w ogóle dało się ją jeść… nie to przesada. Kutii nie da się zjeść. Nawet z keczupem. Od nowa. Przy tej sztuce, ustrojenie choinki i przyprawienie barszczu (kutię wykluczyłem) jest małym piwkiem. To naprawdę trudne napisać kilka miłych słów do najbliższej rodziny. Pomijając to, że trzeba wysłać do wszystkich, bo jak ciocia Helenka dostanie, a ciocia Zosia nie, to wywiad cioci Zosi od razu to wywęszy i za rok to my nie dostaniemy kartki, nie dość, że od cioci Zosi, to od cioci Helenki też nie, za to, że ciocia Zosia z niewiadomych powodów nie dostała. A ciocia Helenka jest mściwa… Pomijam też fakt, że trzeba być miłym. Najgorsze, jest to, że trzeba napisać RĘCZNIE, długopisem! W wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, a ludzie piszą długopisem.

Złożyć życzenia.

To składam, aby świąteczny opłatek nie kojarzył się z podwyższonymi od stycznia opłatami za gaz, paliwo, prąd, wodę, ścieki, śmieci, żywność, przejazdy autostradą, VAT, papierosy, Karpia, alkohol, prostytutki… aby ość, co stanie w przełyku udało się wyjąć jakimś tradycyjnym sposobem, a nie operacyjnie, aby choinkę, podpaloną od świeczki, udało się ugasić zwykłą gaśnicą, a kaca po imprezie zwykłą wodą. Siup!