niedziela, 25 kwietnia 2010

Kot Schrödingera

Pamiętacie może jak kiedyś napisałem tutaj o moich dokonaniach z różnorakich dziedzin? O tutaj: Nieznane fakty z życia B. było też o fizyce. Chociaż tak teraz patrzę i jest tam tylko wzmianka. Żeby nie pozostać gołosłownym, postanowiłem udowodnić coś wszystkim niedowiarkom i zająć się mechaniką kwantową. Pewnie to z moich ust zabrzmi jak totalna brednia, ale przypominam, że Wikipedia to nie tutaj.

Tak więc nie przedłużając, zajmę się tematem z pogranicza mechaniki kwantowej oraz prawa pracy.

Kot Schrödingera

W 1935 roku pan Erwin Schrödinger wymyślił sobie następujący eksperyment: zaprosił do niego kota. Niestety żadne źródła nie podają, czy był to faktycznie kot Schrödingera, czy inny, przypadkowy, nazwijmy go tradycyjnie - Filemon. W każdym bądź razie, Erwin razem z Filemonem zabrali się do roboty. Bardziej Filemon, bo w tym przypadku to on był „fizyczny”, a Erwin „umysłowy” i tylko się przyglądał, a właściwie czekał. Otóż! Erwin zamknął Filemona w pudełku. Ot wszystko! I o co tyle krzyku? A no o to, że w pudełku na kota, czeka „żarcik” - źródło promieniotwórcze oraz detektor promieniowania – licznik Steff... tfu! Geigera-Müllera. Kiedy licznik wykrywał promieniowanie, uwalniał gwóźdź programu, lub inaczej gwóźdź do trumny kota – truciznę i bynajmniej nie był to przeterminowany whiskas… Pomyśli ktoś, tak jak ja na początku pomyślałem - no i co? Okazuje się, że fizycy, którzy mają zbyt wybujałą wyobraźnię stwierdzili, że dopóki nie otworzymy pudełka i nie sprawdzimy co u Filemona, nie możemy stwierdzić, że nie żyje, ale nie możemy też stwierdzić, że żyje! Otóż znajduje się wstanie SUPERPOZYCJI! Jednocześnie żyje i nie żyje! I co Wy na to? Ciężko to pojąć dlatego wymyśliłem bardzo przystępne porównanie.

To tak jak w pracy w sobotę. Wiadomo, że po całym tygodniu ciężkiej pracy – nie chce się. Pracownik w sobotę znajduje się w stanie SUPERPOZYCJI. Pracuje, a jednak nie pracuje, bo wiadomo, to się piwo znajdzie, czy coś, a to już o imprezie wieczornej myśli, a to słońce zbyt głośno świeci. Powie ktoś mądry, że to nie jest stan SUPERPOZYCJI, bo kot był w pudełku, nie było go widać i dlatego nie wiadomo co się z nim działo. A ja odpowiem. Dopóki inwestor nie pojawi się na placu budowy – nie wiadomo co się dzieje z pracownikami.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Prima Aprilis

Dziś prima aprilis. Mógłbym zrobić sobie jakiś żart, ale nie. Nie będzie żartów, bo ja nie robię żartów. Mógłbym na przykład napisać, że dziś o godzinie 21.00 czasu LETNIEGO, zamknąłem bloga. Miałbym wtedy pretekst i pod pozorem braku czasu nigdy go już nie włączyć. Pewnie teraz, w tych (nie chwaląc się) 72 miastach w Polsce i nie tylko, wybucha euforia. Nareszcie koniec bredni o czarnych kotach "Słonecznikach van Gogha i Waleniu Konia" Ale nie, ja nie robię żartów. Mógłbym też obok w tej rubryczce gdzie czasem pojawia się żart, napisać dobry dowcip, który ostatnio usłyszałem w Krakowie, ale lepiej nie. Bo wtedy to państwo, a nie ja zamknie mi bloga. Podobno nie wolno takich żartów mówić publicznie. Państwo ich nie lubi. Ja nie robię żartów. Mógłbym zmienić szatę graficzną na różowy albo jakiś taki inny słodki. Podobno wtedy oglądalność skacze niesamowicie i są na to dowody, których nie przytoczę, bo ja nie robię żartów. Mógłbym tu dzisiaj nie napisać nic, ale to że dziś od północy weszło tutaj 30 osób, podczas gdy zwykle robi to około, 10 zmusiło mnie do tego, by usiąść przed komputerem. Oczekiwaliście żartu? Cóż, ja nie robię żartów.

PS. Nawiązując do tych 72 miast... co ciekawego można zobaczyć w Kurylówce? W każdym razie, Kurylówkę pozdrawiam

Bobiszcz