czwartek, 18 grudnia 2008

Kac, fryzjer i pieniądze

Po pierwsze, taka rada... Nigdy, ale naprawdę nigdy drogi czytelniku, nie idź do fryzjera na kacu. Właściwie tutaj mógłbym skończyć, ale nie skończę. Bo nie...
Wszystko zaczęło się dziś rano... chociaż... nie. Od nowa.
Wszystko zaczęło się wczoraj wieczorem. Rano obudziłem się z bólem głowy z przerzutami do żołądka. Wstałem jednak i dzielnie poszedłem do Pani z Dziekanatu po indeks. Gdy przyszedłem okazało się, że mi go nie da. Bo nie... I to by było wprowadzenie do sytuacji.
Wracając, przypomniałem sobie jak mama prosiła - "ostrzyż się, wyglądasz jak małpa". Więc mimo schorzenia jakie mnie dręczyło poszedłem...BŁĄD.
Wszedłem do pierwszego lepszego fryzjera. Przywitała mnie bardzo miła pani, odwiesiłem kurtkę.
- Zapraszam do mycia,
pomyślałem sobie... ale ja jestem czysty... posadziła mnie na fotelu wsadziła głowę do jakiejś umywalki, a w mojej głowie kotłowała się jedna myśl - "zimna, zimna, zimna, zimna". Gówno. Gorący strumień wody wycelowany w głowę, na kacu to najgorsza z rzeczy jaka mi się ostatnio przytrafiła. Opierając głowę na tym czymś, czułem jak ból głowy narasta, mroczki przed oczami, helikopter. Strasne! Ale wytrzymałem. Usiadłem na innym fotelu. Właśnie wtedy pytanie to co zawsze, a ja nigdy nie wiem co powiedzieć.
- Co robimy?
- (Strzyżemy proszę pani!! Do boju!!) ... Tutaj skrócimy o pół, z boków może krócej i tutaj też tam ten no tego tutaj...
Jazda! Pani uwinęła się bardzo szybko, jednak dla mnie to było okropne 10 minut. Brzęk maszynki za uchem, stukot nożyczek, pani zadające głupie pytania... W połowie uświadomiłem sobie, że nie zobaczyłem ile mnie taka usługa zakosztuje. Od razu wyrzuciłem tą myśl z głowy wmawiając sobie, że przecież to tylko strzyżenie i to takiej "kępki" jak ta na mojej głowie. Nawet gdybym płacił od włosa to niedużo by wyszło:D. Wreszcie pani skończyła, odpięła mi "pelerynkę" i mówi stojąc za mną:
- tyle? Bo możemy górę jeszcze trochę skrócić, ale wtedy to wszystko tutaj odsłoni pokazują palcem na moje, ekhm...wysokie czoło...
Bardzo śmieszne. Wstałem, zaczałem się ubierać, pani podeszła i mówi:
- 40 złotych będzie
Zamurowało mnie ale wyjąłem pieniądze z portfela i zapłaciłem.
- Do widzenia i Wesołych świąt!!
Taaa do widzenia chyba w piekle... Żeby Ci pieróg utknął.
40 złotych, no za co? Za taką "szczecinkę"?? Za te męki z wodą?
Żyjemy w świecie, gdzie nawet za najgorsze męki trzeba płacić. Jednak moja mama ma rację mówiąc "Jeszcze nikt, nigdy, nikomu nie dał nic za darmo" Właśnie. NIC. Kaca też nie, ani gorącej wody na zakacowaną głowę, ani strzyżenia zakacowanej głowy też nie.

3 komentarze:

  1. Powinieneś zrobić sobie loczki - za takie pieniądze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo jakiś mały implancik na.. ekhm.. wysokie czoło;)

    OdpowiedzUsuń