piątek, 21 października 2011
Nad końcem świata lament wielki!
środa, 5 października 2011
Martwy blog roku 2011
Obibob/k
czwartek, 30 czerwca 2011
Anegdotka #2 - Ustrzyki Górne - Centrum
- nic to, panie!
sobota, 25 czerwca 2011
Kłopotki
Bob
piątek, 17 czerwca 2011
Czerwiec. Słonko. Kwiaty...
środa, 18 maja 2011
Niefart Bogusz, niefart...
środa, 4 maja 2011
Krótka lekcja życia i ekonomii
środa, 16 lutego 2011
Taniec z gwiazdami
Informacja, jaka dotarła do mnie jakiś czas temu przekroczyła wszelkie granice zasad jakie obowiązują przy przekazywaniu komuś ważnych informacji. Chodzi o taką zwykłą i wcale niedużą dozę odpowiedzialności. Wiadomo, co niegdyś robiono z posłańcami przynoszącymi złe wieści... Można jednak kary w bardzo łatwy sposób uniknąć - stosując się do prostej zasady, która brzmi: „nie psuj mi humoru po dziewiętnastej”. Jestem wyznawcą tej zasady od czasów mojego dzieciństwa. W tych dobrych czasach siadając o dziewiętnastej przed telewizorem, zaczynała się dobranocka. Przed dobranocką pojawiał się jeszcze jeden mały jeżyk, który zapierniczał z jabłuszkiem na plecach przed swój mały, jeżowy telewizorek. Od tej pory pewnym było, że do rana, już nic złego nie może się zdarzyć. Wracając jednak do tego, co mną tak dziś wstrząsnęło...
Ponoć jest trzynasty znak zodiaku...
I co z tego? – pomyślałem na początku. Jednak moje umiejętności z zakresu matematyki i logiki natychmiast o sobie przypomniały. Uzmysłowiłem sobie, że skoro rok trwa tyle ile trwa i jest podzielony na dwanaście zodiaków, to albo trzeba zrobić miejsce nowemu zodiakowi i rok wydłużyć, albo rok zostawić taki sam, a zodiaki upchać, ścisnąć, ucisnąć i zmieścić ten trzynasty, kosztem dwunastu. Roku wydłużyć się nie da z prostej przyczyny - pracownikom, trzeba by było płacić czternastki zamiast trzynastek, a na to nikt nie pójdzie. Oprócz tego dwa miesiące wakacji dla dzieciaków to mało, już w stosunku do dwunastomiesięcznego roku, a jeśli coś jeszcze po grudniu dodać, to uczniowie zrobią tu drugi Egipt. Poza tym jak nazwać to co się doda... Już widzę konkursy sms i trzynasty miesiąc, nazwany na cześć jakiejś gwiazdy. Gwiazdy, nie z nieba, a ze sceny i akurat ‘Doda’ może tu pasować jak ulał.
Wężownik
Okazuje się, (na szczęście?) że nazwa jest znana i to od dawna. Wiadomym jest też to, ile dodać oraz gdzie. Znak – Wężownik - miałby się ucisnąć pomiędzy Skorpionem, a Strzelcem. Pomijam już fakt, jak nędznie Wężownik brzmi w porównaniu do przykładowo – Raka, i że nikt nie będzie chciał być Wężownikiem ze względu na jego śmieszność. Przecież cały świat nagle wywróci się do góry nogami. Nic, kompletnie nic, nie będzie już takie samo jak bez Wężownika. Nagle - z dnia na dzień odpowiedzialne, cierpliwe i pracowite Byki zmienią się w lekkomyślne i spontaniczne barany, a nie każdy będąc przez całe życie Bykiem, chce nagle zostać Baranem... nikt nie chce być baranem. Każda dotąd Waga – hedonistka, zmieni się w poukładaną Pannę. A panna i waga to związek na pierwszy rzut oka - toksyczny.
Moi drodzy. Może się okazać, że nasi politycy z prawa przejdą na lewo i z lewa na prawo, co przyniesie wzrost ceny paliwa. Może się okazać, że Mikołaj przestanie roznosić prezenty, a ksiądz chodzić po kolędzie. Może być tak, że pary, które do tej pory doskonale się dogadywały i stanowiły wzór dla innych – co bezsprzecznie stanowiło zasługę dopasowania według znaków zodiaku, teraz rozpadną się z hukiem, bo Wężownik z Lwem się nie dogada... bardziej z jakąś inną Panną.
sobota, 15 stycznia 2011
A w przyszłym roku...
A w przyszłym roku, przede wszystkim i ponad wszystko, będę unikał kłopotów.
I to jest właściwie jedyne postanowienie, jakie sobie wymyśliłem. Bo tylko ono z tych wszystkich, które przyszły mi do głowy, ma jakieś wymierne korzyści. Pod słowem „wymierne”, mam na myśli takie, które przyniosą mi pożytek w najbliższym czasie, bo zwyczajnie nie lubię czekać.
Poszukałem trochę i znalazłem ranking postanowień noworocznych Polaków. Dochodzę do wniosku, że moje postanowienie, jest lepsze, a nasze społeczeństwo wcale nie myśli. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na to, co mamy na pierwszych miejscach? Schudnąć. Przecież oczywistym jest, że człowiekowi nie wytrzyma, jeśli nie zobaczy rezultatów od razu, a od razu schudnąć się nie da. Drugie - rzucić palenie. Rzucenie palenia i tak nie przynosi natychmiastowych korzyści w takim stopniu jak rzucenie kłopotów, chociaż cytując Halamę: „Po trzecim dniu niepalenia wyostrza się smak… Ciekawe jak wtedy smakują papierosy…”. Zacząć uprawiać jakiś sport – to trzecie. Tutaj brak odpowiedniej motywacji oraz niedbałość, widać gołym okiem. Jakiś sport… jeśli ktoś nie zdecyduje nawet jaki sport chce zacząć uprawiać, to nie ma mowy, aby ruszył palcem w tym kierunku. Cztery – upomnieć się o podwyżkę. A jeśli szef w swoim postanowieniu, chce obciąć koszty? I tu numer pięć – zacząć oszczędzać… Numer cztery wiąże się też z numerem sześć, który brzmi: zmienić pracę.
Ktoś teraz przyczepi się mojego postanowienia i zacznie NA SIŁĘ szukać jego słabych punktów. Otóż w moim postanowieniu istnieje aneks, który – aby brzmiał poważniej - sformułowałem w (pokaleczonym wprawdzie) języku prawniczym, a który brzmi: Jeśli jednak kiedyś noga mi się podwinie i ta sztuka nie uda (patrz Postanowienie Noworoczne, Rozdział „Unikać kłopotów” §1 Ust.1 pkt 1), to na pewno nie z mojej winy, a z winy Powodu. Ponadto zaznaczam, że z całą pewnością unikałem sytuacji, których skutkiem okazały się kłopoty.
Czym w ogóle są kłopoty? Kłopoty to ciąg zdarzeń lub sytuacji, które w sposób skuteczny potrafią ograniczyć Twoje szczęście na co dzień. To jednak bardzo ogólna definicja i niewystarczająca. Żeby była pełna, oprócz skutków, należy też dodać przyczynę. Pochopność w działaniu, decyzje podejmowane bez analizy ich następstw, a wystarczy choćby najuboższy kodeks samodyscypliny, aby zredukować liczbę swoich kłopotów.
Kłopoty są niepotrzebne. Są jak Pantofelki, oczywiście nie mówię, że Pantofelki – te małe organizmy z lekcji o środowisku w szkole podstawowej - są niepotrzebne, o nie! Wracając do rzeczy - rozmnażają się przez podział, a to oznacza, że nawet z jednego kłopotu potrafią się zrobić dwa nowe. Pantofelki jednak są tym milsze, że aby powstał nowy osobnik, to ten stary musi oddać kawałek siebie, a co za tym idzie - jest słabszy, kłopoty już niekoniecznie.
Z niepewnych wprawdzie źródeł, (a niech mi ktoś w dzisiejszym świecie znajdzie pewne) dowiedziałem się, że ponoć osiemdziesiąt procent kłopotów rozwiązuje się sama. To cztery z Twoich pięciu problemów. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to może jest w tym dużo racji. Jednak jak w każdej innej „podpowiedzi do życia” tego typu, tak i w tej, znajduje się haczyk. Trzeba wiedzieć, które z nich rozwiążą się same. Tym można dać spokój i swobodę działania, tymczasem pozostałym poświęcić więcej uwagi.
Skąd wiedzieć, które są które? Nikt nie wie. Postaram się dowiedzieć w najbliższym roku. Taka wiedza bardzo przyda mi się w realizowaniu mojego postanowienia noworocznego – Unikać kłopotów. Dobrze, że do nowego roku mam jeszcze ponad 11 miesięcy - zdążę…
Bob